Nie ma Kaszëb bez Polonii, a bez Kaszëb Polśczi

Na 10 kilometrze rzeki Chociny wita wodniaków Chociński Młyn. To miejsce przyciągało do niedawna uwagę nie tylko kajakarzy. Kiedyś naprzeciwko siebie stały tu młyn i tartak wodny. Na początku XX wieku miejsce to było bardzo ważnym punktem na mapie okolicy, można było zaopatrzyć się tu w mąkę, sprzedać zboże i drewno, kupić gotowe deski. Infrastruktura młyna i tartaku była zasilana dzięki energii wody. Młyn, od czasu gdy żarna wyszły z użycia, okazał się niezbędny. Nie zachowały się żadne ślady, które by wskazały nam rzeczywistą datę powstania tej ciekawej konstrukcji. Dzisiaj znane są jedynie fakty, że w latach 60-tych XVIII w. Księżna Anna Radziwiłłowa, jako ówczesna starościna człuchowska, widząc, że młyn chyli się ku upadkowi, wyasygnowała sporą kwotę na jego odbudowę. Zabudowania (zdaniem ostatniego właściciela) musiały stać już od ok. 200 lat, bo taka jest żywotność drewnianych budynków.

Do dziś zachowała się książka, w której właściciel sporządzał notatki na temat pracy w młynie i tartaku. Znaleźć tam można np. informacje o ilości pozostawionego przez gospodarzy ziarna, pożyczonych na procent pieniędzy itp.

Z czasem oprócz usług młynarskich i tartacznych Chociński Młyn zaczął pełnić również funkcję przydrożnej oberży. W najbliższym sąsiedztwie utworzono też siedzibę nadleśnictwa, więc oprócz klientów młyna odwiedzali oberżę drwale. Ostatnim młynarzem- karczmarzem był Fritz Walerian Łosiński. Tuż przed II wojną światową władze powiatowe w Chojnicach miały zamiar zamknąć młyn podając za powód względy ekonomiczne. Młyn na szczęście przetrwał. W 1954r. rodzina Łosińskich nosiła się z zamiarem likwidacji działalności usługowej w młynie, gdyż wymagał ogromnych remontów, których właściciel nie był w stanie sam wykonać. Zwracał się do odpowiednich organów prosząc o pomoc przy rekonstrukcji ciągle gotowego do pracy zabytku. 22 sierpnia 1966r Wydział Budownictwa, Urbanistyki i Architektury Prezydium Powiatowej Rady Narodowej nakazał Walerianowi Łosińskiemu dokonać kapitalnego remontu budynku mieszkalnego, zabudowań inwentarskich i urządzeń tartaku wodnego.

Nakazał też słomiane pokrycie dachu wymienić na ogniotrwałe oraz rozbiórkę dawnego młyna. Mimo wielu zabiegów i starań w 1968r. pan Walerian został zmuszony do rozbiórki zabytkowego młyna, w tym samym roku umarł. Tartak przejął jego syn, Władysław. Wiele zabiegów kosztowało utrzymanie sprawności urządzeń, które coraz starsze wymagały ciągłych remontów. Nie pomogły starania właściciela, który już od 1978r. podjął rozmowy z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Najstarsi mieszkańcy Sworów wspominają, że zimą, kiedy temperatury spadały znacznie poniżej 0stC na młyńskim kole pojawiały się długie lodowe sople. Koło poruszało się wtedy ociężale, zanurzając się w Chocinie. Kiedy rzeka zamarzała młyn stawał. Niestety, z biegiem lat ten stary tartak, jeden z nielicznych zabytków architektonicznych staropolskiego budownictwa przemysłowego na Kaszubach, zaczął niszczeć. Dzisiaj po młynie i tartaku zostały jedynie szczątki.Istnieją jednak archiwalne zdjęcia, na których zachowały się obrazy starego młyna i tartaku. (Źródło: Ostrowski Kazimierz, Tartak nad Chociną, „Gazeta Pomorska”, 1979 nr 201, s.4)